Biblioteka Arkanii
Advertisement
Biblioteka Arkanii
Autorstwa Szpiegzlichenia
Ten artykuł dotyczy ery Nowej Republiki
Przeglądasz wariant tego artykułu w Altverse

Rozdział 1[]

Wojna trwała już piąty rok, nadzieje na pokój były niepewne. Mimo, iż każdy wiedział że Imperium Galaktyczne chyli się ku upadkowi, nikt nie myślał o wygranej Rebeliantów. Nie byli oni wszak jedyną frakcją, która chciała sięgnąć po władzę. Z walącego się państwa Palpatine'a właśnie wyodrębnili się Chissowie zjednoczeni pod berłem admirała Thrawna, którzy stanowili poważne zagrożenie dla pozycji republikanów. Na wschodzie o swoje trzy grosze upomnieli się Huttowie i ich konsorcjum. Mędrcy i potężni w Moc przeczuwali, że coś potężnego i groźnego kryje się w Nieznanych Regionach na dalekim zachodzie... Wszystko można było streścić słowami znanego bausańskiego wieszcza: Czasy są mroczne, sytuacja jest niepewna.

1dd

- Jebać tę wiochę, na bogów, co za zadupie, Bieff będzie musiał mi za to dopłacić tak, że się zesra - młody przemytnik stojący nad jeziorem gdzieś na Gangrev-IV miał aktualnie większe zmartwienia niż sytuacja polityczna w galaktyce. Dookoła niego panowała totalna nocna cisza, którą przerywało tylko trzepotanie skrzydełek kosmicznych komarów i odgłosy godowe żabek gangrevskich.

Młodzieniec przestał wpatrywać się martwo w taflę jeziora i spojrzał na zegarek. "No świetnie, jeszcze się spóźnię" pomyślał i ruszył przed siebie. Młody szmugler przedzierał się przez bagna planety. Co chwilę kąsany przez komara albo betoważkę coraz bardziej myślał, po co w ogóle został wysłany przez Bieffa w takie warunki. Co było w tej paczce, że tak konieczne jest dostarczenie jej na jakąś wieś na krańcu galaktyki? Tak wiele pytań gnieździło się w głowie nastolatka, tak mało miał odpowiedzi. Nareszcie zobaczył swój cel. Obozowisko bandziorów z klanu Rentar, jednego z najważniejszych konsorcjum na południe od Sullustu. Szmugler jeszcze raz obejrzał się wokół siebie, prowizorycznie, czy aby na pewno go nikt nie śledził, sprawdził kieszenie by upewnić się, że paczka i pistolet są na miejscu... Wszystko było. Ruszył pewnym krokiem przed siebie, starał się nie pokazywać na twarzy emocji - ale bał się, niesamowicie się bał.

3dd

Maruder podszedł do srebrnego droida z serii 3PO, który stał na skraju molochu bandytów. "Duży bydlak, musieli go zmodyfikować, pewnie do walki..." pomyślał i zagaił

-Jestem...

-Jesteś Jah Torso, lat 19, przychodzisz z paczką od Bieffa, rzuć broń i przekaż towar w moją dłoń - 3PO podyktował zapewne często powtarzaną formułkę do Jaha.

-Możesz mówić Jah, po prostu Jah - próbował zażartować młodzieniec.

-Proszę rzucić broń, którą chowasz za kurtką i przekazać mi towar - Droid bezwzględnie powtórzył.

-Nie masz prawa mi zabierać broni... - Stanowczo, acz z nutką niepokoju w głosie odparł Jah. Wtedy poczuł, że ktos za nim stoi. Odwrócił się i zobaczył trzymetrowego Wookiego z wielkim mieczem w dłoni.

4dd

Jah stwierdził, że nie warto ryzykować zostania poćwiartowanym, i możliwe, że zjedzonym przez włochatego człowieka-małpę. Sięgnął do skórzanej kabury z której wyjął standardowy lekki pistolet LPx4-4. Już chciał zgodnie z poleceniem rentarskiego droida oddać swoją jedyną broń, gdy zobaczył że Wookie zrobił krok w przód, a kilku najemników w obozie chwyciło swoje karabiny. Mimo młodego wieku, Jah nie był głupi. Mało tego, był dość inteligentnym człowiekiem. Wiedział, że kiedy jego przeciwnik łapie nagle za broń, nie wróży to niczego dobrego. Szybko więc strzelił w stojącego przed nim 3PO natychmiastowo niszcząc go.

11

Wookie ruszył do ataku, na oślep ciął swoim potężnym ostrzem. Jahowi żołądek skoczył do gardła, przez początkowy szok ledwo co złapał pistolet. Cios, wymach, świst stali. Wookie nie trafił swojego oponenta, który stał metr od niego. Jah stwierdził, że ma do czynienia z emerytem i zebrał się w sobie - korzystając z nieuwagi przeciwnika, strzelił mu prosto między oczy, czym zabił bestię momentalnie.

-NA NIEGO, NA CO KURWA CZEKACIE - rozległ się wrzask szefa obozowiska.

7dd

Wiązka z karabinu ominęła szmuglera o centymetr, przypalając jego kaptur. Jah na oślep strzelił z LP'ka i szybko skoczył za stojący obok głaz. Zza niego kontynuował ostrzał na wrogów. Serce waliło mu szybciej niż bieg truposzczęki pustynnej, waliło mu mocniej niż najsilniejszy dzwon. Pierwszy raz w życiu zabił istotę żywą. Bardziej od samego faktu zabójstwa przerażało go to, że nie czuł się z nim źle. Tymczasem dwóch strzelców kontynuowało próbę zabicia młokosa. W nagłym akcie desperacji, odwagi lub głupoty (albo wszystkich trzech na raz) Jah wyskoczył zza głazu i serią posłał swoich nie do końca spodziewających się takiego manewru przeciwników do grobu. Rozejrzał się i zobaczył dwie biegnące w jego stronę prostytutki - ludzką kobietę i Twi'lekankę.

Obie były uzbrojone w sztylety. I one zostały potraktowane plazmą po twarzy, co momentalnie je zabiło. Jah upewnił się, że w obozie już nie zostało ani żywej duszy, otrzepał się z brudu i piachu i omijając trupy podszedł do zwłok szefa właśnie pokonanej szajki.

8dd

-Matko, co za rzeź... co ja, kurwa, zrobiłem... - Powiedział na głos Jah, gdy tylko minął jego szał bitewny - Zabiłem ludzi, pójdę do więzienia! Torso nie do końca był świadomy swojego czynu. Dopiero 19 lat, dopiero co opuścił dom na Paralii i już pierwsze zabójstwo... Chciał być gangsterem, rzucił szkołę w wieku 15 lat. Ale wszystkie gangsterskie sprawki wydawały się fajne tylko w młodzieńczej wyobraźni, o czym właśnie przekonał się niedoszły król zbrodni. Miał wyrzuty sumienia, "A mogłem zostać na Paralii..." myślał. Dobre 15 minut zajęło mu ogarnięcie rzeczywistości, w tym czasie chodził bez celu w różne strony.

-Statek, statek... muszę wrócić do Xila, czeka na mnie... - Otrząsnął się Jah i wsiadł na swój skuter.

9dd

Włączył radio i spróbował połączyć się z najbliższym punktem radiowym... "Oczywiście, że nie da się, co za zadupie" pomyślał i odpalił silnik. -A więc, jedziemy do niego sami - Założył kask i ruszył przed siebie. Chciał jak najszybciej donieść szefowi o niepowodzeniu misji i po prostu się położyć spać. Niczego więcej nie chciał w tamtym momencie, tylko wygodnego łóżka i końca tego szalonego dnia.

10dd

Tymczasem, na orbicie planety szalała bitwa między siłami IG a Rebelii...

Advertisement