Biblioteka Arkanii
Advertisement
Biblioteka Arkanii

Dather Remo wszedł do sali tronowej Klanu Bankowego. Miał ze sobą więźnia, republikańskiego szpiega w szeregach Organizacji. 

-Znalazłem go. - Powiedział Dather. - Teraz kredyty.

-Hmmm, ostatnio wymyśliłem nową metodę zapłaty - Odpowiedział San Hill - nazywa się 1 w 2. Wykonujesz 2 zlecenia, a płacę ci tyle co za jedno.

-Ty zasrany oszuście!

-Nie, nie, nie, to nie tak jak sądzisz. - Wytłumaczył prezes. - Jeśli zrobisz co ci każę, dopłacę ci tyle, że będziesz miał 60.000 kredytów, a tego właśnie chciałeś, prawda?

-No dobra - Odpowiedział krótko łowca nagród. - A kto jest tym drugim celem, którego mam złapać?


Remo wylądował na bagnistej planecie, o tak długiej i trudnej nazwie, że nawet jej nie zapamiętał. Jego celem był kapitan Coders. Ten sam kapitan Coders, który dowodził Najeźdźcami z Zewnętrznych Rubieży podczas ataku na wioskę Remo. Ten sam, który rozmawiał z baronem po jego przebudzeniu w zgliszczach wioski. Musiał go zabić. Musiał.

Dather wyjął blaster i wszystko co będzie potrzebne do wyeliminowania wroga. Dobrze wiedział, że kapitan będzie miał dużą straż. Dlatego Dather bardzo dobrze się przygotował. Chociaż część zemsty, będzie mógł wypełnić tu i teraz.


Łowca nagród szedł już długimi godzinami. Las i bagien było tyle, że Dather zastanawiał się, czy czasem nie pomylił drogi. Jednak nagle zauważył jakiś ogromny kamienny zamek. Nie myśląc za wiele, wszedł do środka. Znalazł sie w jakiejś podziemnej komnacie. Na górę prowadziły kręte schody, a  niedaleko nich drzwi. Wszedł na nie i wywarzył drzwi. To co zobaczył , przerastało go. Była to ogromna przestrzeń. Dwie komnaty w skale połączone wielkim mostem, a wszystko to ubarwione niezwykłym i przerażającym oświetleniem. Pod mostem była ogromna pustka, przepaść, próżnia. Remo wszedł do drugiej komnaty. W niej również były schody i podziemna część. Gdy do niej wszedł, zobaczył przerażający widok. Na środku pokoju stał duży stół, a nim kilka ludzkich zwłok. Wszędzie było mnóstwo krwi oraz organów na podłodze.

-Oni tu składali ofiary czy co? - Pomyślał.

Dather wyszedł z komnaty. Na moście zobaczył...kapitana Codersa. I kilku uzbrojonych Najeźdźców z Zewnętrznych Rubieży.


-No proszę, wielki mistrz we własnej osobie! - Powiedział szyderzco Dather.

-Ha, wiedziałem, że przyjdziesz. Chodź tu do mnie, najemniku separatystów. - Zachęcił kapitan.

Dather podszedł. Wiedział, że kapitan szykuje sztuczkę, dlatego trzymał blaster w pogotowiu.

-Powiedz mi, co cię tu sprowadza? - Spytał kapitan Coders.

-Musisz wiedzieć, że dostanę niezłą sumę za twój łeb. - Powiedział Dather Remo. - Za to mnie ciekawi, skąd tu tyle żołnierzy?

-Mówiłem, że wszystko przewidziałem. - Odparł Najeźdźca. - Przygotowałem się na twoje przyjście w moje skromne progi. A teraz nie masz za bardzo gdzie uciec. - Pokazał na żołnierzy. - Krótko mówiąc, jesteś skończony. Powiem więcej. Jesteś marwty.

-Dużo przewidziałeś i podziwiam cię za to. - Odpowiedział łowca. - Ale nie przewidziałeś jednego. Że ten, którego wioskę zniszczyłeś, zabije cię.

W ułamku sekundy Dather wyjął blaster. Żołnierze wyjęli karabiny, jednak łowca nagród był szybszy. Zastrzelił kapitana Codersa i żołnierzy.

-Wygrałem z tobą. - Pomyślał Dather patrząc na martwego Codersa. - Następny będzie wasz baron.


-No i co, jakie nowiny, łowco? - Spytał San Hill po wejściu młodego Remo do środka.

-Musisz wiedzieć, że ta szuja z Zewnętrznych Rubieży już nie żyje. A umowa to umowa.

-Dobra, masz tu swoje kredyty. - Odparł z niechęcią prezes Klanu Bankowego i rzucił najemnikowi kredyty.

-Nareszcie! - Krzyknął z radości Dather Remo. - 60.000 kredytów! Kupię broń i załatwię tych Najeźdźców. Ha, czekajcie tylko na moją zemstę.


Ciąg dalszy nastąpi

Komnata

Jedna z komnat zamku

Advertisement