Biblioteka Arkanii
Advertisement
Biblioteka Arkanii

Bractwo Jedi to fanon autorstwa Drarry0595. Opowiada ono historię nowo powstałego, przez Rey Skywalker, zakonu Jedi. Historia opiera się na jej punkcie widzenia oraz na życiu w Bractwie jej pierwszego padawana - Migo Versio

Zapowiedź[]

Czym jest nadzieja? To życzenie zaistnienia określonego stanu rzeczy i niepewność, że tak się stanie. Pojęcie nadziei traci sens przy wartościach skrajnych subiektywnego prawdopodobieństwa sukcesu. To dzięki niej Rebelianci a potem Ruch Oporu wygrali. Gdy przychodzi czas na stworzenie międzygalaktycznych strażników nadziei Trzeba mieć w szeregach nawet tych nieświadomych duszy skąpanej w ciemności.

Treść historii[]

Część I (36 ABY)[]

Biegłam przez las planety Yavin 4 wraz ze swoim nowym uczniem - Migo Versio. Ścigaliśmy już trzeciego poplecznika Najwyższego Porządku. Mimo naszej prędkości okazało się, że ścigany Rodianin zna ten las lepiej od nas i często musieliśmy zwalniać by ominąć przeszkody czy wykonać ostry zakręt. Po planecie przeszła chwilę temu burza przez co było tutaj sporo wody i błota, które pobrudziły mi szatę i buty. Nie przejmowałam się tym za bardzo, bowiem liczyło się złapanie tego niebezpiecznego Rodianina o ciekawym imieniu "Węgorz". Od czasu do czasu wbiegałem w kałuże wody, raz mniejsze, raz większe. Ani razu nie spojrzałam pod nogi by nie zgubić swojego celu. Niestety z czasem zaczęłam odczuwać, że ten pościg nie ma sensu gdy nagle Węgorz wybiegł z lasu i wpadł do wody. Zatrzymaliśmy się na krawędzi spadku i patrzyliśmy na nasz cel.

- I co!? Teraz mi nic nie zrobicie! Hahahaha! - zaśmiał się szyderczo

- Co robić? - zapytał Migo

Wyciągnęłam rękę w kierunku Rodianina i skupiłam całą swoją wolę by pociągnąć Węgorza do góry. Zdezorientowanego całą sytuacją złola zapisaliśmy w kajdanki i wrzuciliśmy na Sokoła Milenium gdzie czekał na nas Chewie.

- Arrrrhhh - zaryczał Wookie.

- Tak wiem, że długo nam zeszło ale możemy już wracać na Ajan Kloss - oznajmiłam i zajęłam miejsce pilota a Migo usiadł za mną.

Poderwaliśmy statek do lotu i wylecieliśmy z obszaru planety po czym ustaliliśmy kurs na bazę Ruchu Oporu i skoczyliśmy w nadświetlną.

Część II[]

Po odstawieniu Węgorza zaczęłam z powrotem trening Migo. Potrafi wiele ale nie umie sobie z tym poradzić. Temu tu jestem i mu pomagam. Nawet nie wie, że najgorsze go czeka.

- Bibiiip! - usłyszałam za sobą znajomy dźwięk droida - BB-8

- Będzie musiało poczekać. - odpowiedziałam tak by nie pokazać smutku.

Droid zerknął za mnie na Migo lewitującego w powietrzu. Przykucnęłam obok biało - pomorańczowej kulki i zaczęłam poprawiać skrzywioną antenkę.

- Ma wielki potencjał - zaczęłam mówić szeptem do droida. - Moc jest z nim silna ale to tego się obawiam najbardziej. Wiele jeszcze przed nim. Radości i cierpienia. Będzie musiał wybrać co zrobi a to zaważy losy świata.

Droid popatrzył na mnie jak na dziwoląga. Wstałam.

- Masz rację. Zaczynam gadać jak Luke - podeszłam do lewitującego chłopaka a ten od razu stanął na nogi.

Był ubrany jak zwykły człowiek - szara koszulka i czarną kurtka. On się nie rzucał w oczy tak jak ja. Podniósł z ziemi swój miecz o srebrnej rękojeści i przypiął go do pasa z lewej strony. Popatrzył na mnie jakby wiedział, że coś ukrywam. Na szczęście przestał się tak patrzeć i zerknął na BB, o którego pobycie tu nie wiedział. Wpatrzyłam się leśny horyzont. Jednak to uczucie nie dawało mi dalej spokoju. Uczucie bólu i gniewu. Nie mojego, nie Mógł. Kogoś innego. Kogoś z daleka.

- Migo wracamy do bazy. Musimy porozmawiać - powiedziawszy odwróciłam się i poszłam w stronę "siedziby". Migo oraz BB-8 zrobili to samo.

Na miejscu skierowałam się do holostołu przy którym stali Finn i Poe. Kątem oka zobaczyłam całujących się Migo i Kiro przez co odruchowo parsknęłam śmiechem. Pod i Finn jako generałowie prowadzili ciągłe pracę związane z odbudową Republiki. Stanęłam obok Poe wpatrując się w mapę Zewnętrznych Rubieży.

- To ile jeszcze zostało? - zapytałam

- Niestety nie wiele. - odpowiedział pochmurnie brunet - Większość planet z różnych galaktyk nie chcę mieć z nami nic wspólnego. Postanawiają zostać neutralni.

- Nie zmusimy ich przecież - odparłam - To całkowicie ich wybór. Co takiego jest na Zewnątrznych Rubieżach?

- To czego lub kogo szukasz - wtrącił Finn. - Podejrzewamy, że jest na Erup.

- Erup? To mój dom - przerwał Migo. - Co tam jest?

- Ehh. Chodź - położyłam mu dłoń na ramienu - musimy porozmawiać.

Odeszliśmy kawałek by stanąć przy X-wingach. Nie chciałam tego mówić. Liczyłam, że przyjaciele dadzą sobie radę ale... Potrzebują nas.

- Twoja matka wyruszyła na misję na Erup. - zaczęłam - Miesiąc temu zaginęła. Podejrzewamy, że oddział Inferno znalazł to.

- To czyli co? - dopytywał

- Od kilku miesięcy odczuwam wielki ból i gniew. Przeczuwamy, że może to być coś związanego z ciemną stroną mocy. Twoja mama i jej oddział mieli to odkryć ale się nie odzywa. Jej droida nie możemy namierzyć.

Zamurowało go. Wiedziałam, że teraz myśli czy jego matka jeszcze żyje. Nie mogłam mu tego zapewnić. Zamknął oczy próbując powstrzymać łzy ale mu nie wyszło. Odwrócił się i odszedł.

- Muszę pomyśleć - rzucił krótko a ja go nie zatrzymywałam.

Musiał pomyśleć. Świadomość, że cała rodzina jest ciężka i ja coś o tym wiem. Wiele lat łudziłam, się że oni żyją a potem poznałam okropną prawdę. Jego też czeka nie przyjemna sprawa. Nie jedną.

Część III[]

Czekałam na Migo w Sokole Milenium. Trochę mi zajęła kłótnia z Chewiem o to że z nami nie leci ale się uparł, że poczeka na statku. Weź tu porozmawiaj z Wookiem. Tak czy siak razem z młodym Versio i, jak to Nam go nazwał, "chodzącym dywanem" wystartowaliśmy po czym wprowadziliśmy koordynaty na Erup. Nie miałam pojęcia co nas tam czeka. Po pewnym czasie usytłowliśmy statek na piasku. Założyłam na głowę biały kaptur swojej szaty i ruszyliśmy przez wioskę. Chewie jak powiedział tak zrobił i czekał w Sokole.

- Rey - zaczął nagle Migo. - Jak chcemy TO znaleźć?

- Pokierujemy się Mocą. - odparłam krótko na pytanie - Albo nie wiem co.

Tu zamilkliśmy. Przeszliśmy kawałek drogi wypytujący ludzi i Erupainów. Najbardziej zastanowił nas opis czegoś atakującego po cichu i brutalnie. Nie pomogło to za bardzo.

- Co to jest? - zapytał brunet

- Na prawdę nie wiem.

- Zaczyna się to co reszta wszechświata nazywa noc

- Nawet nie jest ciemno - powiedziałam

- Jest po 7 czyli już noc. Trwa do 3. Tak to tutaj działa - wyjaśnił Migo

I faktycznie zamiast słońca świecił księżyc na różowym niebie. Skoro to coś atakuje tutejszą nocą to poczekamy.

Mijały godziny i ani śladu "Upiora". W pewnym momencie usłyszeliśmy kobiecy krzyk. Wstałam i pobiegłam w stronę skąd dochodził. Po chwili zatrzymałam się przy małej chatce a chwilę potem stało obok mnie już Migo. W środku leżało ciało kobiety z cięciami na na ciele oraz dwoma równoległymi ranami kłutymi. Przez okno dostrzegłam pomarańczową szybę, która zaczęła uciekać. Zerwałam się na nogi i bez słowa pobiegłam za nią. Kilka metrów dalej się zatrzymałam bo stwierdziłam, że dalsza droga nie ma sensu. Odwróciłam się i zamarłam. Przede mną unosił się duch. Ale nie byle jaki. To był Ben.

- Ben? To ty? - spytałam bo nie wierzyłam co widzę

- Tak Rey - odparł - ale nie mamy za dużo czasu. Ten stwór to mój tajny agent. Wyszkolony w Mocy i zabijaniu. Uważaj na siebie.

- Co? Jak to? - nie mogłam tego zrozumieć. Tajny agent zabijaka?

- Słuchaj. Ona jest niebezpieczna. To co widziałaś to nic. Musicie ją...

- Zabić? - spytał głos przez zakłócenia komputerowe - Powodzenia!

Ben zniknął stałam na przeciw Upiora. Był kobiecej postury w czarnym kombinezonie z pomarańczową szybką na hełmie. Wyglądała jak z czasôw Starej Republiki. Bez słowa wyjęła coś na kształt krótkich wideł. Wielkości rękojeści miecza ale o dwóch równoległych rozgałęzieniach. Pasował by jako narzędzie zbrodni. Rozbrzmiał charakterystyczny dźwięk dla miecza świetlnego i broń zabłysła dwoma czerwonymi ostrzami o czarnym rdzeniu. Pomachała nim przed sobą poczym przypuściła atak na mnie. Zrobiłam unik i wyjęłam swój miecz, przekręciłam włącznik i broń zalśniła żółtym ostrzem. Zaczęłyśmy nie równy pojedynek ponieważ przegrywałam z łatwością. Odepchnęłyśmy się nawzajem Mocą na trzy metry. Nagle przybiegł Migo i od razu włączył miecz o zielonym ostrzu. Kobieta się wyprostowała zgasiła broń stanęła w pozycji do ataku, uderzyła pięściami o siebie przez co zwirowała czarna energia podbiegła do Migo w zawrotnym tępie kiedy ten zaatakował. Ta zatrzymała broń dłonią za ostrze. Drugą ręką zmiażdżyła rękojeść a kopnięciem odepchnęła Migo na daleką odległość. Nie zaatakowała już mnie tylko zniknęła. Pobiegłam do chłopaka sprawdzić czy nic mu nie jest.

- Wszystko dobrze?

- Nie! - krzyknął - Co to było!?

- Nie wiem - skłamałam.

- Zniszczyło mi miecz rękoma!

- Widziałam. Wracajmy do wioski - powiedziałam a on przytaknął.

Część IV (37 ABY)[]

Trenowałam Migo w walce mieczem. Po tym jak jego stary uległ zniszczeniu w niespotykany sposób zbudował drugi, dwustronny o turkusowym ostrzu. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to w ten sposób ma nowy miecz. Trochę czasu kosztowało go złożenie broni do kupy ale chyba było warto. Walczył wściekłe. Mimo to nie chciałam go tego pouczać bo robię to samo. Ścierały się ostrza w kolorze żółtym z turkusowymi. Wyciągnął przed siebie dłoń, z której wystrzełiły szmaragdowe błyskawice Mocy. Zablokowałem je mieczem jak wtedy na Exegol. Żadne z nas się nie ruszyło. Nie był tym zbytnio zdziwiony. Ja z resztą też. Poczułam nagle uderzenie zimna. Ciemna strona Mocy. Migo też to poczuł. To był Upiór. Zaszarżowała z dziwnym mieczem ale zrobiłam fikołek w tył, jak na Passanie, by uniknąć ostrza. Wyládowałam tuż za przeciwnikiem, który odrazu stanął i odwrócił się w naszą stronę. Stał on bez hełmu. Była to kobieta. Miała długie czarne włosy i pomarańczowe oczy. Obok niej czerwonym kolorem iskrzył się miecz. Razem z Migo stanęliśmy z nią do zaciekłej walki. Wiedzieliśmy bardzo dobrze kto co potrafi. Czyniło to ten pojedynek niezwykle trudnym.

- Co robimy? - spytał mój Padawan

Zastanowiłam się i wyciągnęłam dłoń przed siebie. Wystrzeliły z niej niebieskie błyskawice Mocy, którymi starałam się chociaż spowolnić. Naszczęście udało się. Zatrzymałam ją na zwalonym drzewie znajdującym się nad przepaścią. Zrzuciłam ją jednym ruchem ręki. Podeszliśmy do krawędzi upewnić się że spadła. Nic nie było widać. Chmury zasłaniały wszystko.

- To już koniec? - niedowierzał chłopak.

- Nie sądzę. - nie podobało mi się to - Poszło za szybko.

- Zejdziemy tam?

- Wrócimy do bazy powiedzieć co się stało, weźmiemy co potrzebne i dopiero zejdziemy.

Skierowaliśmy się z powrotem do bazy. Na miejscu spytałam Poe i Finna jak tam przygotowania do wyprawy na Eradium. Tam mieści się siedziba Sojuszu Międzygalaktycznych Republik w skrócie SMR.

- Juro możemy lecieć - odparł Finn.

- Mamy jako sojuszników ponad 200 planet z różnych zakątków galaktyk. - skwitował Poe.

- Kogo wybraliście na kanclerza? - spytałam.

- Rene Lemex. Zabraczka - odpowiedział Poe. - Ona jako jedyna ma do tego predyspozycje.

- Dobrze. Razem z Migo zejdziemy na dół a potem wracamy - opowiedziałam plan i tak też zrobiliśmy.

Część V[]

Zeszliśmy na dół. Mgła plus niskie chmury robiły swoje. Nic nie było widać. Mimo to szliśmy przed siebie choć nie wiedzieliśmy co jest grane. Gdzie idziemy i gdzie owy Upiór się znajduje.

- Jestem kimś więcej niż tylko Upiorem - odezwał się głos jak echo z oddali.

- Jesteś uczennicą, szpiegiem, zabójcą! - odpowiedziałam jej w przestrzeń.

- Sam mnie do tego zmuszał! - krzyknęła już wyraźnie zza moich pleców ale nikogo tam nie było - Kazał mi to robić bo inaczej by mnie zabijał powoli!

- Kylo Ren już nie żyje więc nie musisz tego robić - powiedział Migo.

- On nie umarł. Powiedział tej dziewczynie o mnie.

- Rey? Czemu nic nie mówiłaś? - spytał chłopak

- Nie była ci potrzebna taka wiedza.

- Jeszcze jest kilka spraw o których ci nie mówi...

- Zamilcz! - chciałam ją uciszyć.

- Mówiła ci kiedyś jak się nazywa? - spytała

- Rey Skywalker - odparł.

- Kłamie. Nazywa się Rey Palpatine!

- Już nie! Nie masz prawa o tym decydować! - stanęła przede mną.

- A ty tak? - zadała pytanie - A mnie ktoś o nie spytał?

- Jak się nazywasz? - padło pytanie od Migo

- Sthana. I to ostatnie imię jakie usłyszeliście! - zaszarżowała z włączoną nagle bronią.

Włączyłam swój miecz i jedną ręką zablokowałam jej uderzenie w Migo. Pchnęłam ją bronią i czekałam na atak z jej strony. Wtedy wtrącił się chłopak z dwustronnym mieczem i zaatakował pierwszy. Sparowała atak z łatwością.

- Jest coś jeszcze czego nie wiesz. - powiedziała

- Co takiego?

- Wyczuwa w tobie... Gniew. - chciałam żeby zamilkła ale i tak by się dowiedział - Twoją matka nie żyje!

- Kłamiesz! - popatrzył na mnie ze łzami w oczach - Ona kłamie tak..?

- Przykro mi... - Sthana się zaśmiała

- Bała się ci to mówić bo myślała, że zrobisz to co Vader. Że w ten sposób przejdziesz na drugą strone.

Zaatakował ją pełen furii. Nie mogła nic zrobić. Nie chciała. Poddała się.

- Błagała o życie. - zaczęła - Skomlała jak zwierze.

Wstała z ziemi i atakowała z charakterystyczną wściekłością. Stanęłam z nią do walki. Była zaślepiona. Myślała że wygra. Przyciągnęła do lewej ręki miecz Migo który leżała na ziemi i wbiłam go jej w brzuch. Zastygła. Jej broń zgasła i spadła na trawę. Wyjęłam broń a Upiór upadł. Odwróciłam się i zobaczyłam zapłakanego Versio. Wziął swoją broń i bez słowa wyszedł na górę. Wszędzie biegali żołnierze pakujący się do wylotu. Szłam za chłopakiem starajác się go zatrzymać i z nim porozmawiać.

- Rey - zatrzymał się i ja też - muszę to sobie przemyśleć. Nie wiem czy wrócę jako Jedi.

I odszedł. Zniknął mi w tłumie. Z czasem wystartowaliśmy myśliwcami i odlecieliśmy na Eriadu. Nie mogła zrozumieć wyboru Migo. Wiedziałam że go połamałam ale nie tego się spodziewałam.

Po 3 latach na Eriadu rozwijało się SMR i Bractwo Jedi. W tym czasie Migo został dowódcą Oddział Inferno u boku swojego chłopaka oraz ich Mandaloriańskiej przyjaciółki. Rzadko rozmawialiśmy. Nie chciał. Jednak wiedziałam, że to jeszcze nie koniec.

- zaśmiała się

- Kłamiesz! - popatrzył na mnie że łzami w oczach - Ona kłamie tak..?

Advertisement